Dziś w nocy, około godz. 3:30, straż pożarna została zaalarmowana o pożarze w warszawskim centrum handlowym Marywilska 44. Ogień rozprzestrzeniał się niezwykle gwałtownie. Pożar opanowano dopiero około godz. 8. Informując o tym, strażacy zaznaczyli, że dogaszanie może potrwać jeszcze wiele godzin.

Tymczasem o dziwnym incydencie w czasie akcji strażaków poinformował portal TVP Info. Na teren centrum miał wtargnąć mężczyzna. Kiedy próbę jego zatrzymania podjęli strażacy, miał wyciągnąć przypominający broń przedmiot i wycelować w ich kierunku. Świadkowie wskazują, że mógł chcieć wydostać pieniądze z sejfu na terenie hali.

Sytuację zarejestrował fotoreporter Polskiej Agencji Prasowej. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinsp. Robert Szumiata zdementował jednak informacje, wedle których mężczyzna mierzył do ratowników.

- „Nie było takiego zdarzenia. Kobieta i jej syn próbowali wejść na teren centrum handlowego wygrodzony przez policjantów. Kobieta zasłabła widząc ogrom tragedii, który się wydarzył. Udzieliliśmy jej pierwszej pomocy, została wylegitymowana. Podczas legitymowania jej syna, 27-latka, zauważyliśmy, że mężczyzna ma za paskiem przedmiot przypominający broń. Okazało się, że była to plastikowa atrapa, na którą nie potrzeba zezwolenia”

- powiedział.

Zaznaczył, że nikt z bronią nie próbował wtargnąć na teren akcji gaśniczej.

- „Absolutnie dementuję. Czegoś takiego nie było”

- podkreślił, dopytywany o zdjęcia PAP, na których widać mężczyznę mierzącego z broni.