Mariusz Kamiński, mimo ułaskawienia przez głowę państwa, został w grudniu skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie za działania podejmowane w ramach rozpracowywania tzw. afery gruntowej. W następstwie marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał postanowienie, w którym stwierdził, że w związku ze skazaniem, Kamiński utracił mandat posła. Postanowienie to uchyliła właściwa do rozpoznawania tego typu spraw Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.

Marszałek Sejmu decyzję Sądu Najwyższego jednak zignorował, domagając się, by sprawa trafiła do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Ta, nie mając kompetencji do rozstrzygania tej sprawy i mimo, że została ona już rozstrzygnięta, postanowiła ją rozpatrzyć i podtrzymała postanowienie stwierdzające wygaśnięcie mandatu poselskiego.

Na wniosek pełnomocnika Mariusza Kamińskiego z 5 kwietnia, 12 kwietnia Izba Dyscyplinarna wydała postanowienie, w którym wyjaśniono stan faktyczny. Wskazano w nim, że postanowienie Izby Pracy „zapadło w warunkach nieważności postępowania oraz z rażącym naruszeniem” przepisów prawa.

- „Jako takie pozbawione jest mocy prawnej”

- podkreślił w postanowieniu sędzia Aleksander Stępkowski.

Dziś Sąd Najwyższy opublikował pisemne uzasadnienie tego postanowienia.

- „Izba Pracy oparła swoją właściwość ws. mandatu poselskiego Mariusza Kamińskiego wyłącznie na woli polityka, czyli marszałka Sejmu; jej postanowienie jest więc pozbawione mocy”

- czytamy.

Przypomnijmy, że w myśl Ustawy o Sądzie Najwyższym, „do właściwości Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych należą sprawy z zakresu prawa pracy, ubezpieczeń społecznych”. Tymczasem Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych ma kompetencje do rozpoznawania „innych spraw z zakresu prawa publicznego niezastrzeżonych do właściwości innych izb Sądu Najwyższego”. Taką sprawą jest odwołanie od postanowienia marszałka stwierdzającego wygaszenie mandatu posła. Mimo to, od początku sprawy marszałek Hołownia podejmował starania, aby odwołanie Mariusza Kamińskiego rozpatrywała Izba Pracy, w tym celu m.in. pominął biuro podawcze. Podobne zabiegi podjął w odniesieniu do posła Macieja Wąsika. W jego sprawie to jednak sam sędzia Izby Pracy zdecydował o przekazaniu jej do Izby Kontroli Nadzwyczajnej.